Na początek chciałabym zacząć od kwestii, o której bardzo często słyszę w Niemczech: ,,o perfekcyjnym używaniu języka” – ,,perfekt Deutsch sprechen”. Dopóki mieszkałam w Polsce i w USA nie słyszałam tego sformułowania zbyt często. W Polsce słyszałam za to, że trzeba pisać/wyrażać się tak, aby zdania były możliwie ,,jednoznaczne” oraz ,,krótkie”. Natomiast w USA ciągle słyszałam, że każda czynność powinna przynosić ,,fun”. Słowo ,,fun” (,,let’s have fun”, ,,isn’t it great fun?”) pojawiało się w przeróżnych wariacjach i kontekstach. Praca ma być ,,fun”, nauka ma być ,,fun”, wszystko ma być ,,fun”! Miałam wrażenie, że dla Amerykanów najważniejsze jest dogadanie się, i to, aby dobrze się przy tym bawić 🙂 Sami zresztą bawili się swoim językiem wymyślając ciągle nowe słowa (co bardzo denerwowało Anglików).
Rozmawiając z Niemcami można odnieść wrażenie, że słowo ,,Perfekt!” jest używane przez nich w podobnym kontekście jak słowo ,,Dobrze!” albo ,,Great!” i od mówienia, że coś jest perfekcyjne – nie stronią. ,,Du musst perfekt Deutsch sprechen” – to jest dewiza każdego obcokrajowca, który poszukuje dobrej, wykwalifikowanej pracy w Niemczech. Wszystko powinno być ,,perfekt” zrobione, a jak tylko w 90% ,,perfekt” to już jest źle. Potem jednak zrozumiałam, że jest to standardowe wyrażenie, które jest często stosowane przez Niemców, ale… ma jedynie zmotywować daną osobę do prężnej pracy. „Niemand ist perfekt” – nikt przecież nie jest perfekcyjny.
To nastawienie Niemców oraz ich dbałość o język zmusza obcokrajowców do bardzo ciężkiej pracy nad swoimi umiejętnościami językowymi. W południowych Niemczech jest to najbardziej odczuwalne. W Berlinie bowiem miałam wrażenie, że występuje większa ,,tolerancja wobec błędów” (pewnie głównie dlatego, że jest tam znacznie więcej obcokrajowców). Niemcy w Hamburgu zauważyli po moim akcencie, że nauczyłam się języka niemieckiego w Bawarii, co już sprawiało, że nie byłam perfekcyjna! 🙂 Ja natomiast nie zafascynowałam się akcentem w północnych Niemczech i niestety nie mam zamiaru go zmieniać.
Rozmawiałam z wieloma Niemcami o wysokich wymaganiach wobec obcokrajowców. Według nich, przyjeżdżający do Niemiec powinni być perfekcyjni w mowie i piśmie oraz dodatkowo nie powinni mieć obcobrzmiącego akcentu (co jest już całkowicie nieporozumieniem, bo każdy Bundesland ma swój dialekt/akcent zdania itp., a język książkowy istnieje jedynie teoretycznie). Z tym, z czym się zgodzę, to z tym, że w pewnym etapie obcokrajowiec musi podszlifować język będąc w Niemczech. Według Niemców – innej drogi do upragnionego perfekcjonizmu językowego nie ma…
Oznacza to również, że poziom C2 można osiągnąć poprzez kursy językowe w innym kraju, ale w pewnym momencie trzeba wyjechać do Niemiec, aby ten język poczuć, a nie tylko się go ,,wyuczyć”. Czy tak rzeczywiście jest? Nie mam żadnych dowodów naukowych na podtrzymanie tej tezy. Ze swojego doświadczenia jednak wiem, że sporo jest w tym racji. Myślą tak również rekruterzy z Polski, którzy poszukują osoby niemieckojęzyczne na stanowiska w centrach outsourcingowych w Polsce. Pierwsze pytanie, które kiedyś od nich usłyszałam na rozmowie kwalifikacyjnej to: ,,Jak długo była Pani w Niemczech?”.
Zatem zdobywajcie certyfikaty z myślą o tym, aby stać się „perfekcyjnym” (ale z rozsądkiem)! Wyjeźdźcie do kraju, gdzie ten język jest używany na co dzień! Na poziomie C2 ważne jest nie tylko to, co mówicie, ale jak mówicie. Pod terminem ,,perfekcyjność” kryje się bowiem językowa perfekcyjność (w ramach rozsądku) i zrozumienie kulturowe. Te uwarunkowania kulturowe z chęcią pokazuję na profilu ,,Angielski i Niemiecki oczami Polki”, jak i na tym blogu.
Moim zdaniem, ten kto chce dobrze mówić po niemiecku lub po angielsku, powinien poznać oraz zrozumieć styl zachowywania się i mentalność rodzimego użytkownika danego języka.
Moje motta, które pomogą Ci w zrozumieniu mentalności Niemca, Amerykanina i Anglika:
Jeśli chcesz zatem mówić dobrze po niemiecku, musisz uwierzyć w ,,rozsądną perfekcyjność”.
Jeśli chcesz mówić dobrze po amerykańsku, musisz uwierzyć w sens słowa ,,fun”.
Jeśli chcesz mówić dobrze po angielsku, musisz uwierzyć w Królową 🙂
Mam inne spostrzeżenia i doświadczenia.
Nigdy (a mieszkam w Niemczech już od ładnych paru lat) nie zdarzyło mi się usłyszeć, że ja czy ktoś inny musi mówić perfekcyjnie. Wielokrotnie spotykam się i spotykałam natomiast z pochwałami rodowitych Niemców wobec obcokrajowców mówiących po niemiecku – komplementowano nawet te osoby, którym do biegłości było baaardzo daleko.
Obserwuję też ogromną powściągliwość (z uprzejmości i delikatności jak sądzę) Niemców w stosunku do poprawiania wypowiedzi obcokrajowców popełniających błędy. W ciągu tych wszystkich lat (kursu językowego nie liczę) poprawiono mnie zaledwie raz (!), a była to starsza pani poznana na cotygodniowych spotkaniach osób szlifujących niemiecki.
Znam mnóstwo osób spoza Niemiec, które zajmują ważne stanowiska w różnych branżach i niejednokrotnie popełniających najprostsze błędy gramatyczne. Obcokrajowców z niemieckim na poziomie nie wyższym B2 spotkać można też choćby w instytucjach kulturalnych i w szkolnictwie państwowym. W tym ostatnim mam przyjemność pracować. Nie zdarzyło się nam się jeszcze (piszę w liczbie mnogiej, bo oprócz mnie, w zespole jest kilkoro innych nie-Niemców), by któraś z niemieckich współpracownic czy ktoś z szefostwa wymagał od nas doszlifowania umiejętności.
Niemieckie koleżanki udają wręcz, że nie słyszą naszych potknięć. Co więcej, mam wrażenie, że jakakolwiek wzmianka o konieczności dążenia do perfekcji w tym zakresie poczytana zostałaby jako „niepoprawna politycznie”.
Jeśli chodzi o wymagania stawiane obcokrajowcom przyjeżdżającym do Niemiec, to w pierwszej kolejności mówi się o uczciwej pracy, dostosowaniu się do tutejszych zwyczajów, a potem o nauczeniu się języka w stopniu umożliwiającym komunikację.
Co do akcentu, też nigdy nie usłyszałam nic negatywnego, a wręcz przeciwnie. Angielski czy amerykański akcent Niemców bawi, a francuski to już w ogóle działa jak wabik! 😉 Szlifowanie akcentu to margines w ofercie szkół językowych czy kursów na C1 czy C2. Zresztą o czym my tu mówimy? W Niemczech używa się tylu dialektów, że czasem rodowitego Szwaba trudno jest zrozumieć komuś z Hamburga – czym się tu więc przejmować…
Zgadzam się natomiast w zupełności ze stwierdzeniem, że języka najlepiej uczyć się w kraju, w którym jest używany. Żaden kurs niemieckiego, choćby i na najwyższym poziomie, nie da nam tyle, ile pobyt w Niemczech (lub innym niemieckojęzycznym kraju) i całkowite zanurzenie w języku.
Dziękuję za ten komentarz. Jak widać – przeróżne są doświadczenia, które można zebrać w Niemczech. Ja nadal często spotykam się z przykazeniem „Du musst perfekt Deutsch sprechen”, ale pewnie jest to związane z tym, że pracuję w firmach prywatnych w działach marketingu lub rekrutacji, a nie w przedsiębiorstwach państwowych i w instytucjach. Możliwe zatem, że wymagania się różnicują w zależności od rodzaju przedsiębiorstwa (od rodzaju pracy oczywiście też). Z przyjemnością zapoznam się z innymi opiniami – może znajdziemy jakieś prawidłowości w tej kwestii 🙂 Pozdrawiam!