Nie wiem, od czego zacząć. Wiedeń to miasto, które zachwyciło mnie architekturą oraz możliwościami kulturalnymi. Poznałam tam również świetnych ludzi, nie tylko z Wiednia, ale przede wszystkim z Lublina i z Monachium ❤ 🙂 Byłam tam tylko 5 dni. A mam wrażenie, że powinnam tam być od urodzenia. Uwielbiam barok, uwielbiam historie o monarchiach i przepiękne klimatyczne kościoły, w których można posłuchać muzykę klasyczną. Nie lubię za to nowoczesności, street artu, ale… zaskakująco można spotkać również i ten świat w Wiedniu (Schwedenplatz).
Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że wylądowałam w Wiedniu? W maju tamtego roku otrzymałam informację, że będzie organizowana konferencja w Wiedniu na temat „Business Communication – West & East”. Temat idealnie wpisywał się w tematykę mojej pracy doktorskiej. A zatem postanowiłam się tam zapisać i wygłosić wykład oparty na moich badaniach. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że pojadę do Wiednia (pierwszy raz w życiu), a z drugiej odczuwałam niesamowity strach przed wystąpieniem na Uniwersytecie Wiedeńskim. Nie byłam bowiem za bardzo gotowa na wystąpienie w tak prestiżowym miejscu. Postanowiłam jednak zacisnąć zęby i zrobić wszystko, aby być gotową na ten dzień. Przygotowania zajęły mi 7 miesięcy.
7 miesięcy ciągłego przesiadywania w bibliotece, myślenia, jak rozwiązać problem badawczy, aby zachwycić publiczność w Wiedniu. W ciągu 7 miesięcy przeczytałam 130 książek. Od deski do deski. Z każdej książki zrobiłam notatki. Do tego miałam dookoła „różnego rodzaju stresy” i mniejsze lub większe zrozumienie ze strony mojego otoczenia. Jednakże, jeśli chcesz osiągnąć sukces, nie możesz uzależniać swojego życia od innych.
To Twoje życie. Dbaj o nie, bo nikt inny o nie lepiej nie zadba 🙂
Ok, pojechałam do Wiednia ze strachem w oczach. Zdążyłam wprawdzie wszystko przygotować, ale czułam również, że mój mózg trochę „nie wyrabiał”. Nie miałam ochoty na czytanie przewodników ani na przygotowywanie się na zwiedzenie miasta. Na sam widok książek i tekstów – robiło mi się słabo 🙂 Postanowiłam zwiedzać miasto, tak, jak to robiłam w przeszłości, czyli… poprzez dopytywanie się przypadkowych ludzi.
Zaskakująco mój pierwszy dzień w Wiedniu składał się ze… zwiedzania 🙂 Byłam tak zachwycona przepiękną „stacją” Instytutu PAN, w której otrzymałam pokój, że koniecznie chciałam zobaczyć więcej tego pięknego miasta. Zapytałam przypadkową dziewczynkę: „Wo ist das Stadtzentrum?” (Gdzie jest centrum miasta), po czym otrzymałam odpowiedź…, że nie wie 🙂 Ok, dobrze… pomyślałam, że trafiłam akurat na taką osobę, która nie zna za bardzo miasta. Zapytałam kolejną osobę, mężczyznę w średnim wieku, i… powiedział dokładnie to samo. Pomyślałam: „Miasto bez centrum? No, pięknie 🙂 Tego jeszcze nie słyszałam :)”. Dowiedziałam się wtedy, że każdy „Bezirk”, czyli część miasta, ma własne centrum i właściwie to nie ma już „jednego Wiednia”, tylko każdy Bezirk jest inny i dlatego nie ma jako takiego „centrum miasta” :O 🙂 Postanowiłam od tego czasu pytać o „die Altstadt” (stare miasto). 🙂 Tak! W końcu otrzymałam odpowiedź, że linia tramwajowa 71 idealnie nadaje się do zwiedzenia tego, czego oczekiwałam – czyli typowej architektury z dawnych czasów wiedeńskich. Dojechałam do Hofburg oraz do Volkstheater, a następnie do Stephansplatz. Przepiękne miejsca! Właśnie tego oczekiwałam po Wiedniu 🙂 Konie, dorożki, piękne place, fontanny oraz przepiękne parki.
Popatrzcie na zdjęcia:
W następnym dniu odbyła się konferencja, a moje wystąpienie było udane. Z zadowoleniem zwiedzałam Wiedeń tym razem nie sama, lecz z innymi naukowcami zarówno z Hamburga, jak i z Monachium i… z Lublina. Pozdrawiam Tomka i Bartka bardzo serdecznie 🙂 Panowie wyciągnęli mnie do teatru, w którym miał się odbyć balet. I co się okazało? Niestety bilety były wyprzedane, a zatem… poszliśmy do opery (Nationaloper). Pół godziny przed spektaklem można dostać bilety za 3 Euro (miejsca stojące) – zaznaczę tylko, że bilety za miejsca siedzące zazwyczaj kosztują 300 Euro 🙂 Przyznaję, że nigdy nie byłam fanką opery. I teraz już wiem dlaczego. Po pierwsze: nie podobają mi się głosy kobiece w operze (bębenki mi pękają), po drugie mam wrażenie, że w Polsce stawia się przede wszystkim na tradycyjną operę. Bez efektów specjalnych. W Wiedniu to połączenie muzyki, tańca oraz koncertu. Przepiękna sceneria, przepiękne stroje…. BAJKA. Nigdy tego nie zapomnę. Dziękuję chłopcy 🙂 Byliśmy na spektaklu „Turandot”. Jest to historia o tym, że każde serce można „otworzyć” dzięki pocałunkowi pełnego uczucia. Rozmarzyłam się.
Następne dni również spędziłam na zwiedzaniu. Pierwszy raz od 7 miesięcy miałam okazję rozluźnić się. A otoczenie mi to bardzo ułatwiło. Polecam szczególnie Belweder (bez muzeum – bardzo nieciekawe zbiory…), a jeśli chodzi o muzea, to idźcie do zamku Schönbrunn. W ciągu 1 h zobaczycie 40 przepięknych książęcych komnat. Warto je zobaczyć i zainspirować się historią monarchów. Jeden z nich zrezygnował z władzy w państwie, aby się poświęcić nauce. Nawet królowie mieli dylematy… 🙂 Ach… Wiedniu… dziękuję Ci. Dziękuję również wszystkim, dzięki którym ten wyjazd był możliwy. Nie ukrywam, że bez dofinansowania uczelnianego nie byłoby to możliwe.
A propo pogody… W Austrii było 29 stopnii, a w Warszawie jest teraz 16 stopni. Ale mam szok temperaturowy! 😦
Danke!
Z obrazem księżniczki Sisi 🙂 Królowej Węgier i cesarzowa Austrii. To była dawna księżniczka Bawarii ❤ :), która… nie chciała przeprowadzić się do Wiednia… ze względu na teściową 🙂 Nie lubiły się do końca swoich dni, z tego, co wiem 😀 Brawo dla męża Sisi, cesarza Franz-Josef-a! Sprzeciwił się bowiem matce i poślubił swoją miłość życia (fakt, że ją potem podobno zdradzał…, no, ale pominiemy już tę historię, bo nie lubię takich zakończeń – cesarz szybko znalazł pociechę u innej, jak tylko Sisi nie wytrzymała presji w kontaktach z teściową :P).
Więcej zdjęć na instagramie: https://www.instagram.com/niemieckioczamipolki/?hl=pl
Ciekawy artykuł? Polub, udostępnij, skomentuj! Pozostaw po sobie ślad. Będzie mi miło Ciebie poznać 🙂
No, historia Sisi nie jest taka prosta jak to tu pokazałaś. Nie usprawiedliwiam Franciszka, bo rzeczywiście był z innymi kobietami. Ale Sisi nie była łatwa do życia. Przez większość czasu nie było jej w Austrii, znaczną większość! To dość skomplikowana osobowość i historia.
Nie zgodzę się też, że Belweder, szczególnie Górny ma nudną wystawę. Złego przewodnika miałaś! 😉 Tam wisi Klimt, a historia jego życia jest fascynująca.
No i wreszcie bardzo dobrze rozumiem Twój zachwyt nad miastem.
I bilety siedzące można dostać już od kilku euro, tylko zazwyczaj są jako pierwsze wyprzedane i siedzi się w mało komfortowym miejscu, gdzie trzeba się pogimnastykować, by zobaczyć scenę.
Dziękuję Ci Aniu za ten wpis. Tak, słyszałam, że Sisi miała ciężki charakter, ale… jak mogła nie mieć, jeśli miała tak złe stosunki z teściową? Też byłabym sfrustrowana. 🙂 Nie wiem czemu, ale ją rozumiem… 🙂 A co do wystawy – to masz rację. Miałam tylko audioguid-a, który nie zafascynował mnie szczególnie. Pozdrawiam Cię Aniu serdecznie :* Do zobaczenia! 🙂
Dorzucę do pieca. 😉 jej problemy z teściową to nie główny problem. Miała szczęśliwe dzieciństwo i została wyrwana z niego w małżeństwo. W wieku (chyba) 15 czy 16 lat. Dziecko. A już 2 dnia po ślubie napalony małżonek wziął ją siłą. Jej późniejsze zachowanie było właśnie wynikiem tego co stało się zaraz po slubie. Wcześnie byli przecież w sobie zakochani. Sisi miała bulimię. Zanadto dbała o ciało. Dziś wiemy, że to właśnie urazy na tle seksualnym w dzieciństwie mogą wywołać takie objawy. Nie dbała o dzieci i nie dlatego, że teściowa jej je zabrała itd…
Dzięki! Cieszę się, że napisałaś o tym. Ja jeszcze dodam, że początkowo Franz-Josef miał sobie wziąć za żonę siostrę Sisi. Moim zdaniem o wiele ładniejszą dziewczynę niż Sisi. Podobno jego siostra długo nie mogła wyjść z tego „upokorzenia” 😛 Eh, co za czasy 😦
Gratuluję wystąpienia w auli Uniwersytetu! Żałuję, że nie mogłam być. Synek był chory. 😦
Dziękuję 🙂 Szkoda, ale oczywiście rozumiem 🙂 Może się jeszcze zdarzy okazja i zobaczymy się w Wiedniu 🙂